Dusze niektórych z dawnych mieszkańców obecnego Muzeum Regionalnego w Krotoszynie (znajdującego się na terenie Osiedla nr 1) ponoć nigdy nie trafiły tam, gdzie powinny. Nie wiadomo, czy to miało być niebo czy inne miejsce w zaświatach, wiadomo jednak, ze ich obecność ciągle jest wyczuwalna w muzealnych korytarzach i salach. Nie wspominając nawet o owianych tajemnicą piwnicach.
A wszystko przez pewne wydarzenia, do których doszło ponad dwieście lat temu.
Działo się to w czasach konfederacji barskiej. W klasztorze trynitarzy schroniła się garstka konfederatów wraz z okoliczną ludnością. Zakonnicy ukryli ich w podziemiach klasztoru. Gdy przed bramą stanęli Kozacy, przeor zakonu otworzył klasztor, licząc na to, że Kozacy oszczędzą zakonników. Niestety… Pięciu mnichów zostało zabitych na miejscu. Przeor na kolanach zaczął modlić się o ocalenie pozostałych. I stał się cud - ściany z obu stron bramy klasztornej zaczęły się zasuwać, aż całkowicie się zamknęły – tuż przed nosami Kozaków. Gdy w końcu napastnicy opuścili miasto, mieszkańcy mogli wrócić do swoich domów.
Pomordowanych zakonników pochowano w podziemiach klasztoru. Trudno jednak powiedzieć, że spoczęli w spokoju. Przez wiele lat znaleźć można było osoby, które kategorycznie twierdziły, że o północy zakonnicy w białych habitach wychodzą ze swoich grobów, przenikają ściany, chodzą po salach i korytarzach, śpiewają psalmy po łacinie. Prawdopodobnie dzieje się tak do dzisiaj, ale do spotkania z zakonnikami nikt nie chce się przyznać.
Niestety, nie udało się spotkać zakonników dzieciom z Osiedla nr 1, które jakiś czas temu miały okazję zwiedzić muzeum wraz z piwnicami. Jedynie dwa ogromne obrazy wiszące na muzealnych ścianach pozwoliły im na wyobrażenie sobie spotkania z białymi postaciami.
Małgorzata Krupa
fot. Małgorzata Krupa