Żniwa to jeden z najbardziej intensywnych okresów w roku dla wszystkich rolników. Każdy kto posiał zboże z niepokojem odlicza dni, obserwuje pogodę i czeka na wymłócenie pierwszych kłosów. Jednak zanim to nastąpi, trzeba już zacząć myśleć o tym co będzie po żniwach, czyli o tradycyjnych dożynkach. Zawczasu trzeba zacząć wszystko planować tak, aby nie zabrakło kłosów do zrobienia wieńca dożynkowego, aby na czas upiec chleb ze świeżej mąki itd.
Organizatorzy tegorocznych dożynek w Roszkach, czyli Rada Sołecka, Koło Gospodyń Wiejskich i Ochotnicza Straż Pożarna, odpowiednio wcześniej zatroszczyli się o wszystko, aby zaraz po żniwach możliwe było wystawienie hucznych uroczystości.
Właściwie już od wiosny panie z K.G.W. wybierały odpowiednie piosenki i układały przyśpiewki, które zostaną zaprezentowane na dożynkach. Poza tym, m. in. dzięki pomocy z Urzędu Gminy, panie zaopatrzyły się w jednolite stroje, aby występ był jeszcze bardziej widowiskowy. Dzieci ze Szkoły Podstawowej w Roszkach nawet przed wakacjami ćwiczyły tradycyjne tańce ludowe. Osoby odpowiedzialne za wystrój zbierały dojrzewające zboża i inne zioła.
Największa praca czekała wszystkich oczywiście bezpośrednio przed dniem dożynek. Wybrano starostów, odbywały się próby, należało uzgodnić szczegóły dotyczące korowodu dożynkowego, poczęstunku dla gości i wiele, wiele innych detali. Dla większego komfortu gości na placu przy Wiejskim Domu Kultury w Roszkach rozstawiono namioty, stoły i ławki, a wszystko oczywiście kolorowo ozdobione.
Mieszkańcy całej wsi ochoczo uczestniczyli we wszelkich inicjatywach związanych z tym świętem. Przed wieloma posesjami zrobiono dekoracje ze słomy, kwiatów i innych materiałów, niektóre bardzo efektowne i dowcipne. Do korowodu dożynkowego zgłoszono wymyte, odnowione i przybrane kukurydzą i brzózkami traktory (czasami bardzo już wysłużone, ale zadbane i na chodzie) i inne maszyny oraz motocykle.
Organizacja całego przedsięwzięcia okazała się bardzo dobrą okazją do sąsiedzkich spotkań, wspólnych żartów i wspomnień.
Planów było wiele, przygotowań również, a jak to wszystko ostatecznie się udało?
O tym już wkrótce w kolejnym artykule.
Tekst i udostępnienie zdjęć:
Paulina Adamczak