Kopanie ziemniaków - wykopki, dawniej takie prace odbywały się w każdym gospodarstwie w Gorzupi. Nieważne było, ile kto miał hektarów, ziemniaki sadzili wszyscy. Była to podstawowa roślina wykorzystywana na paszę dla wszystkich zwierząt domowych, od świń do kur i kaczek. Kiedy zbliżał się wrzesień, gospodarze umawiali się z ludźmi na zbieranie ziemniaków, wyznaczali terminy, kiedy i u kogo są wykopki.
- Pamiętam - mówi pan Stanisław, 75-letni emerytowany rolnik mieszkający w Gorzupi - jak ojciec już pod koniec sierpnia uzgadniał z kobietami, kiedy będą zbierać pyrki, a było tego sześć mórg. Kopaczka była jednorzędowa, trzy konie ciągnęły maszynę, a czternaście kobiet zbierało porozrzucane ziemniaki. Chłopy nosili wypełnione koszyki wiklinowe albo druciane i wysypywali na wozy. Trzeba się było uwijać, aby kopacz nie musiał zatrzymywać koni. W przerwie gospodyni przynosiła posiłek. Smaku placka drożdżowego, chleba z masłem i salcesonem lub wątrobianką oraz kawy zbożowej z dodatkiem mleka - nie da się zapomnieć.
Wieczorem, po zakończeniu zbierania, ściągano pełne wozy na ogród, gdzie usypywane były kopce. Świst bata i okrzyki woźnicy słychać było, gdy konie ruszały z pełnym ziemniaków wozem. - Jakież to były emocje - wspomina pan Tadeusz - dzisiaj 82-letni rolnik emeryt. - Łęciny trzeba było zebrać na kupy i podpalano je, była to okazja do pieczenia ziemniaków. Na te ogniska z białym dymem, szczypiącym w oczy i wijącym się delikatnie ku niebu, najbardziej żeśmy czekali, skakanie przez nie było nie lada frajdą.
Dwurzędowa kopaczka elewatorowa ułatwiła zbieraczom nieco pracę. Można było rano ziemniaki wykopać, a potem zbierać. Już nie było słychać rżenia koni za plecami. Szkoły średnie organizowały wyjazdy na wykopki do PGR czy Spółdzielni Produkcyjnej. Kombajny do zbioru ziemniaków wyparły ludzkie ręce.
A jak jest dzisiaj? W Gorzupi tylko kilku rolników sadzi ziemniaki, na własny użytek. Po kilka rajek. Pan Henryk, rolnik, który ma jeszcze kopaczkę i Ursusa 328, wykopuje je, a potem właściciele zbierają, już we własnym gronie. Kukurydza opanowała nasze pola. Zbieranie tej rośliny na kiszonkę łączy rolników przy wspólnej pracy. I tak jak kiedyś słychać było rżenie koni, tak dzisiaj słychać ryk ciągników wjeżdżających na kopiec pociętej kukurydzy. Pozostał wspólny posiłek po skończonej ciężkiej pracy.
Henryk Kubiak
Autorzy zdjęć: Henryk Kubiak, Mateusz Sobierajczyk