Krotoszynianie Marcin Szczęsny i Joanna Konieczna wraz z przyjaciółmi Martą i Kubą wyjechali kilka dni temu w egzotyczną podróż do Kambodży, Tajlandii i Laosu. Oto ich pierwsza relacja z podróży...
"Jesteśmy od 26.09.2005 r. w Kambodży. Rząd obstawił granice w Poipet swoimi ludźmi z agencji turystycznej (jedynej w Kambodży), a Ci nie przepuszczą żadnego turysty. Co mogę o nich napisać - kilka epitetów, ale gdy sobie wspominam ich lisie twarze i głupkowaty śmiech, to mi się odechciewa. Rządzący zabronili kierowcom prywatnym zabierania turystów, czym zabili prywatne inicjatywy i napychają sobie portfele. Było z nami jeszcze paru Europejczyków (w tym Belg rozumiejący wszystko po polsku, ale nie mówiący nawet słowa :) Zasuwaliśmy z bagażami przez rozgrzany Poipet na dworzec autobusowy. Oczywiście autobusów nie było, ale za to były taksówki. Choć droższe - wzięliśmy - były szybsze niż autobusy.
A Poipet? W życiu nie widziałem tak nędznej mieściny. To co tam zobaczyłem przygotowało mnie nieco na to co widzieliśmy dalej. Ten kraj wygląda jak afrykańska republika. "Coście sk...y uczyniły z tą kraina!?" - śpiewał Kukiz, ja nie śpiewałem, nie miałem ochoty. Widziałem dzieci. Setki, tysiące. Kambodża to kraj dzieci. One chyba jako jedyne skaczą i śpiewają. Na jednym z przystanków dałem jakiemuś dzieciakowi długopis, prosił mnie o niego. Trzymał go w obu dłoniach i patrzył jak na skarb. Zwykły długopis, rozumiecie? Łzy nam ciekły, gdy to widzieliśmy. To jest niesamowite, wszystkie dzieci mówią po angielsku, a nie mają nawet 10 lat. Spotykaliśmy nawet kilkuletnie szkraby pytające nas czy nie chcielibyśmy czegoś do picia. Dzieciaki stoją przy stoiskach sprzedając towary, zarabiają pieniądze, tłumaczą rodzicom. Pracują w recepcji naszego guest house`u. Abstrakcja! Pamietacie? - Król Maciuś I i jego królestwo rządzone przez dzieci!
Droga z Poipet do Siem Reap (Angkor Wat) gdzie teraz jesteśmy to najgorsze doświadczenie podróży jakie kiedykolwiek miałem. Nie da się tego opisać. Maksymalna prędkość to 50 km/h (średnio 20 km/h). Dziury na metr. Widzieliśmy autobus z rozbitą miską olejową i kolesia naprawiającego ciężarówkę na totalnym pustkowiu. Dookoła zalane pola ryżowe aż po horyzont i znaki zakazujące kopać w ziemi ze względu na miny. Nędza. Nie wiedziałem jak wygląda nedza. To straszne. A mimo to ludzie tutaj są wspaniali. Czy naciągają? Niby tak, ale oni po prostu skłaniają Cię do czegoś swoim sposobem. W każdym razie nie zmuszają, nie grożą, nie napadają, nie zabijają. Nie mam do nich pretensji. Ceny da się zbić. :)