Poniżej przedstawiamy dwa artykuły, które ukazały się w 'Rzeczy Krotoszyńskiej' nr 43 z dnia 30 października 2002 r.
Zawierają one komentarz do orzeczeń sądów w Kaliszu i Łodzi, dotyczących zarzutów wysuwanych pod adresem burmistrza Juliana Joksia na łamach 'Informacji Regionalnych' przez Andrzeja Czarneckiego.
1) CZARNECKI PRZEPROSI JOKSIA
Sąd Okręgowy w Kaliszu rozpatrzył 25 października w trybie wyborczym wniosek burmistrza Krotoszyna przeciwko wydawcy lokalnego tygodnika 'Informacje Reglonalne'.
We wtorkowym wydaniu 'Informacji Regionalnych' ukazał się podpisany przez Andrzeja Czarneckiego tekst, zatytułowany 'Kto finansuje kampanię Juliana Joksia?', zawierający stwierdzenie, że część środków na kampanię urzędującego obecnie burmistrza (a zarazem kandydata na to stanowisko) pochodzą z budżetu miejskiego Krotoszyna. My wszyscy, których podatki zasilają gminną kasę, finansujemy prywatną rozgrywkę burmistrza. Czy wyraziliśmy na to swoją zgodę? Czy ktokolwiek zapytał nas o nią? Nie! Więc dlaczego tak się stało? To pytanie pozostanie chyba bez odpowiedzi - grzmiał autor.
Po zbadaniu sprawy kaliski sąd nakazał Czarneckiemu sprostowanie informacji podanej w tym artykule. Nakazał też przeproszenie Juliana Joksia za podanie nieprawdziwych informacji o źródłach finansowania kampanii wyborczej wnioskodawcy i w tym zakresie zobowiązał uczestnika postępowania, Andrzeja Czarneckiego, do zamieszczenia przeprosin w najbliższym wydaniu 'Informacji Regionalnych' na stronie 3.
Andrzej Czarnecki w przepisowym trybie złożył zażalenie na postanowienie Sądu Okręgowego. Zażalenie rozpoznał w poniedziałek łódzki Sąd Apelacyjny. Jak poinformował nas rzecznik prasowy tej instytucji, sędzia Krzysztof Cesarz, zostało ono w całości odrzucone. Postanowienie Sądu Okręgowego w Kaliszu jest prawomocne. (on)
2) W CZYM RZECZ?
Rzecz w tym, że już po raz drugi w przeciągu krótkiego czasu piszemy na tych łamach o sprawie rozpatrywanej, w trybie wyborczym przez Sąd Okręgowy w Kaliszu. I ta, o której informowaliśmy dwa tygodnie temu, i ta świeża, sprzed kilku zaledwie dni, dotyczy prasy. W pierwszej stroną pozwaną przez przewodniczącego Rady Miejskiej, Krzysztofa Krysztofiaka, była niżej podpisana, w drugiej - burmistrz Julian Jokś pozwał wydawcę 'Informacji Regionalnych'.
Jak Państwo zapewne pamiętają, po rozpoznaniu sprawy sąd oddalił wniosek Krysztofiaka w całości. Nasz tekst, jak zresztą wszystkie inne publikowane w Rzeczy, był prawdziwy i poparty dowodami, na dodatek wnioskodawca domagał się sprostowania czegoś, czego nie napisaliśmy.
Odmiennie potoczyła się sprawa Andrzeja Czarneckiego. Musi sprostować nieprawdziwe informacje i przeprosić burmistrza Juliana Joksia. Tak zdecydował sąd. Postanowienie jest prawomocne. Szczegółowo piszemy o tym powyżej.
Czy mając do dyspozycji gazetę można w sposób absolutnie dowolny manipulować czytelnikami? Wielka jest siła słowa drukowanego, a jeszcze większa odpowiedzialność za nie. Nie tylko ta wynikająca z przepisów prawa prasowego, które nakłada na wydawców i dziennikarzy określone obowiązki, ale również ta zwykła, najprostsza, ludzka.
Jeśli zdarzy się dziennikarzowi napisać nieprawdę, musi to sprostować. Przyznanie się do błędu nie jest wstydem, pod warunkiem jednakże, że faktycznie błąd się popełniło, mało dogłębnie badając problem. A jeśli skłamało się celowo, wykorzystując siłę nośną posiadanego medium do sprzedania nieprawdy jak największej liczbie ludzi? Coś takiego nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem!
Nie ukrywam, że wiele z dotychczasowych poczynań 'Informacji Regionalnych' stawiało naszych dziennikarzy w sytuacji dyskomfortu. Nieraz spotykaliśmy się z niechęcią: Gazeta sobie i tak napisze, co jej się podoba, a my nie mamy czasu ani pieniędzy, żeby dochodzić swoich racji w sądzie - mówili nasi rozmówcy. Kiedy prosiliśmy o przykłady, okazywało się, że nie o 'Rzecz' chodzi.
Wiele nieprawdziwych informacji poszło w lud, posiało wątpliwości i nigdy nie zostało sprostowanych. Tak jednak można robić tylko do czasu...
Romana Hyszko
Prosimy o wpisywanie komentarzy do naszej KSIĘGI GOŚCI