Krotoszyński Ośrodek Kultury
zaprasza wszystkich miłośników teatru
na sztukę Bogusława Schaeffera
scenariusz dla nie istniejącego lecz możliwego aktora instrumentalnego
w wykonaniu jednego z największych aktorów teatralnych w Polsce
JANA PESZKA
Poniedziałek - 10 maja 2004 r. - godz. 19.00
sala kina 'Przedwiośnie'
Bilety: KOK oraz Dom Książki
- ulgowe (młodzież szkolna) - 10 zł
- normalne - 15 zł
Jan Peszek opowiada o swoim monodramie:
- Gra Pan już swój Scenariusz dla nieistniejącego lecz możliwego aktora instrumentalnego od 28 lat. Czy policzyl Pan ilość spektakli?
- Szczęśliwi scenariuszy nie licza, ale na pewno zagrałem go ponad 1,5 tys. razy. Premiera odbyła się jesienią 1976 r. w Łodzi w ramach 15-lecia Zespołu MD-2 Adama Kaczyńskiego.
- Czy po tylu zagranych przedstawieniach można jeszcze lubić swojego bohatera czy tez wzbudza on juz lekką irytację bądź znużenie?
- O znudzeniu czy irytacji mowy być nie może. Poza tym, proszę pamiętać, że Schaeffer napisał ten tekst dla ninie, tak więc trudno, bym aż tak siebie nie lubił. Natomiast odnoszę wrażenie, że to, co mówi mój bohater, jest coraz bardziej aktualne i coraz wnikliwiej słuchane.
- Na czym, Pana zdaniem, polega ta ciągla aktualność tekstu powstałego w 1963 r?
- Schaeffer opisał w tym monodramie takie mechanizmy, które w latach powstania Scenariusza... jeszcze u nas nie obowiązywały. W tej chwili obowiązują w całej rozciągłości i są plagą dla ludzi zajmujących się sztuką. Mam na myśli zjawiska rynkowe, komercjalizację sztuki, higienę pracy artysty, problem odduchowiema indywidualnego i zbiorowego w naszym społeczeństwie. Krótko mówiąc, coraz bardziej żyjemy na śmietniku świata, który to śmietnik sami tworzymy. Ten tekst jest w gruncie rzeczy elitarny, bowiem trasa do tych, którzy nie wierzą w istnienie sztuki wyższej a nie tylko w zewsząd ogarniający nas chłam. Z radością obserwuję, że moja praca pozostawia ślad także u młodych widzów.
- Zjeździł Pan z tym spektaklem niemal całą Polskę i spory kawałek świata. Czy wszędzie towarzyszy Panu równie entuzjastyczny odbiór jak przed laty?
- Tak, i sam przyglądam się temu zjawisku z zaciekawieniem. Ten spektakl, nawet w najbardziej odległych kulturach, przyjmowany jest w sposób istotny. Od Japonii przez Amerykę, gdzie zdobyłem nagrodę od
amerykańskich krytyków, wszędzie działa silą tekstu Schaeffera.
- Pamięta Pan najbardziej wzruszające chwile związane ze swoimi występami?
- Zawsze jestem wzruszony potrzebą rozmów publiczności. Kiedyś, po spektaklu, podeszła do mnie urocza, młodziutka dziewczyna i powiedziała: W dowód tego, jak ważne dla ninie było to, co zobaczyłam, podaruję Panu pierścionek, rzecz najcenniejszą jaka mam. Ten niezwykle intymny odruch z jej strony wzruszył ninie niezwykle. Mam ten pierścionek do dziś, jako, że jestem fetyszystą...
[fragment rozmowy Jolanty Ciosek]