Organizacje nie są tym zainteresowane, bo to jest trudna praca – z taką konkluzją zgodzili się radni na lutowej komisji społecznej, podczas dyskusji o problemie osób bezdomnych w naszej gminie. - Warto zwrócić im uwagę, by ujęły go w swoich programach i działalności.
Aby rozmowa o funkcjonowaniu noclegowni i krotoszyńskich bezdomnych nie była gołosłowna, przed spotkaniem samorządowcy przeprowadzili wizję lokalną obiektu. Zarządza nim Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Po przyjeździe do urzędu był czas na podzielenie się wrażeniami i pomysłami na poprawienie sytuacji. Dyrektor ośrodka Teresa Stęplewska przedstawiła radnym zasady udzielania schronienia i sposób dozorowania. Nasza noclegowania nie ma swojego personelu, o przyznaniu prawa do schronienia decydują pracownicy ośrodka. Każdy z kierowanych tam bezdomnych dostaje do ręki klucz. Po godzinach pracy ośrodka nikt nie dozoruje poczynań bezdomnych. Na wizyty kontrolne przyjeżdża straż miejska. Noclegownia jest sprawdzana przez straż pożarną i sanepid.
Radni rozważali możliwość przeprowadzenia prac remontowych, bo mieli zastrzeżenia do stanu wnętrza, i zatrudnienie kogoś do obsługi obiektu. Pytali o wsparcie psychologiczne dla osób bezdomnych, którzy "prowadzą takie życie na własne życzenie albo mieli pecha". Zdaniem dyrektor powoływanie etatu obsługi i windowanie standardów noclegowni zaowocuje tylko zwiększeniem liczby bezdomnych. Profesjonalna noclegownia może przyciagnąć osoby z innych gmin i trzeba będzie je przyjąć. Wprawdzie zapłacić powinny za nie gminy, w których bezdomni są zamledowani, ale czasami nastręcza to trudności. Bezdomni mają dostęp do psychologa, na przykład w Ośrodku Interwencji Kryzysowej.
Wszyscy zgodzili się co do tego, że naprawdę ważne jest, by ci ludzie wykrzesali z siebie aktywność i zmienili swój status. Wiceburmistrz Ryszard Czuszke przypomniał, że mamy wiele organizacji i stowarzyszeń, które trzeba uwrażliwić na problem ludzi bezdomnych, by w swój statut wpisały kontakt z tą grupą społeczną. Jest to na pewno trudna praca, ale niezbędna by wyrwać bezdomnych z marazmu. Dyrektor Stęplewska stwierdziła, że najbardziej wiarygodni byliby ci, którzy uporali się sami z tym problemem i znaleźli pracę i mieszkanie. Byliby żywym dowodem na to, że można z tego wyjść. Tematyka dyskusji poruszyła wszystkich obecnych, każdy miał pytania i propozycje. Padła sugestia, że pracownicy organizacji powinni wyjść z biur i pracować z tymi ludźmi w noclegowni, bo mało prawdopodobne, by bezdomni - często są to ludzie zagladający do kielicha - przyszli prosić o pomoc długofalową, wyprowadzająca ich z kryzysu. Są oni raczej zainteresowani tylko noclegiem i posiłkiem, do większości działań motywują ich pracownicy socjalni ośrodka. W końcowych wnioskach członkowie komisji zapisali potrzebę zwrócenia się do licznych organizacji społecznych o uwzglednienie problemu bezdomności w ich poczynaniach, za ważną sprawę uznali także przemyślenie zwiększenia nadzoru nad noclegownią. Komisja zwróciła się do burmistrza o rozważenie prac remontowych obiektu. Co do ostatniej kwestii – uczestnicy dyskusji sugerowali, by w poprawę stanu technicznego zaangażować użytkowników noclegowni.
Utrzymanie noclegowni kosztuje naszą gminę około 15 tys. złotych rocznie.
(eliz)