W dniach 30.06. – 2.07. odbył się V Tour de Bicykl zorganizowany przez Oddział PTTK w Ostrowie Wlkp. Zapraszamy na relację Pana Antoniego Azgiera, uczestnika rajdu.
W piątkowe popołudnie przygotowany na różną pogodę ruszam na trasę, która wiodła przez Chachalnię i Ujazd do Trzebicka. Tu pierwszy przymusowy postój bo zaczyna padać. Po kilkunastu minutach ruszam dalej do Rudy Milickiej i dalej Milicz, Czatkowice do Kuźnicy Czeszyckiej. Najpierw planowałem mały posiłek, ale pogoda nie odpuszcza i musiałem przeczekać kolejną falę deszczu. Do Mojej Woli już niedaleko, ale z obu moich stron ciągną czarne chmury. Trochę się pomyliłem co do trasy sądząc, że dojadę do bazy tuż za Janisławicami. Niestety pozostało mi jeszcze kilka kilometrów lasu i stało się. Otrzymałem trochę deszczu. Na bazie jest już Jarek Maj i Józek Talaga. Czekamy dość długo na kolejnych uczestników, którzy mimo skrócenia trasy przyjeżdżają zmoczeni. Po zakwaterowaniu zaproszeni jesteśmy na kiełbaski z grilla, które serwują Krzysiu i Marek. Tuż obok nas w ośrodku „Biały daniel” odbywają się imieniny jednego z pracowników UMG z Sośni. Gospodarze zapraszają nas do tańców z czego niektórzy skwapliwie skorzystali. Dalszą część wieczoru spędziliśmy na „długich Polaków rozmowach”. Sobotni ranek wita nas piękną słoneczną pogodą choć prognozy nie są najlepsze. Najpierw wspólna fotka i ruszamy na trasę, która wiodła przez Kuźnicę Czeszycką do Krośnic i Wierzchowic. Stąd kiepską drogą przez Dziewiętlin dojeżdżamy do Pierstnicy gdzie w świetlicy wiejskiej przyjmuje nas sołtys, a organizatorzy serwują rogaliki „7 days” i jogurty + kawa lub herbata do wyboru. Po posiłku jedziemy do Twardogóry. Niestety nawet się nie zatrzymujemy i przez Goszcz dojeżdżamy do Kamienia gdzie mamy kolejny odpoczynek. Przed nami Międzybórz gdzie zatrzymujemy się w centrum przy sklepie. Oczywiście zakupy żywności i napojów oraz krótki postój. Koleżanki musiały przekonać prowadzącego, bo zamiast do Kobylej Góry odbijamy w lewo na Chojnik i dalej przez Kałkowskie docieramy po 7 godz na bazę. I to był dobry pomysł na skrócenie trasy, bo niebawem zaczęło lać i nie wszyscy zdążyli dojechać na metę przed deszczem. Około 18 wyszło słońce i można było rozegrać trzy konkursy sprawnościowe – rzuty piłkami do celu, jazdę na hulajnodze i toczenie koła rowerowego. W tym ostatnim udało mi się zaliczyć najlepszy czas i w nagrodę otrzymałem bardzo dobrą dętkę rowerową firmy Kenda, ale dopiero na mecie w Ostrowie. Po zabawach organizatorzy obdarowali wszystkich uczestników torbami z tkaniny oraz publikacjami turystycznymi. Po tych emocjach idziemy na obiad. Zupa pomidorowa, schabowy z ziemniakami, surówka i kompot tak smakowały kolarzom, że oklaskami podziękowaliśmy za nie kucharkom. Teraz mamy wolne. Niestety znów pada więc siedzimy w pokojach lub pod dachem. Około 20:00 zaproszeni jesteśmy na kolejnego grilla. Kiełbasek tyle, że wystarczy nawet dla żarłoków, chleb, przyprawy, napoje chłodzące, a z gorących do wyboru herbata lub kawa. Z tego względu, że już jutro będziemy się żegnać znów długo w noc rozmawiamy z krótkimi przerwami – bo wyłączali nam kilka razy prąd. Niedziela, silne zachmurzenie, a chmury takie, że w każdej chwili może padać. Przygotowani na najgorsze ruszamy przez Sośnie i Granowiec do parku 600-lecia w Odolanowie. Park robi dość przykre wrażenie. Pergole tylko z bluszczem (gdzie się podziały róże), labirynt nie wyrósł, a nawet w części usechł, skatepark nadal nie dokończony. Odpoczywamy przy poczęstunku (drożdżówka + jogurt). Ostatni etap touru wiedzie przez Gorzyce Małe i Topolę Małą na ostrowski Rynek. Czekamy chwilę na prezesa Oddziału PTTK w Ostrowie, a następnie Jarek Maj wręcza każdemu uczestnikowi pamiątkową imienną plakietkę. Po nim zabiera głos Zbyszek Pohl, który wywołuje najlepszych uczestników konkursów sprawnościowych i wręcza im nagrody rzeczowe. Potem pamiątkowa fotka przed Ratuszem z banerem Klubu. Teraz pozostaje tylko podziękowanie uczestnikom za udział w Tourze i pożegnanie się z nimi. Do zobaczenia za miesiąc na setce „Cyklisty” w Kaliszu. Dla mnie to jeszcze nie koniec jazdy. Ruszam główną drogą do Krotoszyna. Niestety jadę sam, a tu bez przerwy wieje czołowy porywisty wiatr. Prędkość oscyluje w granicach 15 km/h i tylko miejscami daje się jechać szybciej. Po 110 minutach mordęgi z wiatrem jestem wreszcie na krotoszyńskim Rynku. Mimo nie najlepszych warunków pogodowych była to bardzo udana impreza turystyczna, dzięki której poznaliśmy ciekawe rejony północno-wschodniej części woj. dolnośląskiego, oraz nawiązaliśmy nowe znajomości.
Relacjonował: Antoni Azgier.
Na stadionie KS Wiwa w Goszczu.
Odbiór nagrody za udział w konkursie sprawnościowym.
Wspólne zdjęcie uczestników Touru na ostrowskim rynku.