21 maja dwóch krotoszynian Krzysztof Turzański i Antoni Azgier wzięło udział w Rowerowym Potopie AZS organizowanym przez AZS, Stena Line i miasto Gdynia. Nasza impreza rozpoczęła się już w lutym, kiedy to córka K.Turzańskiego Anita zarezerwowała nam udział w tej imprezie. Do Gdyni wyjeżdżamy już w sobotę wczesnym popołudniem. Zatrzymujemy się na nocleg u Anity, a w niedzielny ranek rowerami udajemy się na przejażdżkę po Gdyni. Po obiedzie pokujemy manatki i wraz z rowerami udajemy się do terminalu promowego. O godz 18.00 meldujemy się w punkcie odprawy promowej i za okazaniem dowodu osobistego lub paszportu otrzymujemy karty pokładowe, które pozwalają wejść na prom i są zarazem kluczami do naszej kabiny. Po 18.00 do basenu portowego wpływa prom Stena Spirit, z którego najpierw wyjeżdżają ciężarówki, a następnie wjeżdżają te do Szwecji oczekujące na terminalu w Gdyni. My mamy odprawę z pilotami, którzy przekazują informacje praktyczne, odbieramy okolicznościowe koszulki i mapki tras. Wreszcie przychodzi pora na rowerzystów, których wg organizatora jest 550. Ładujemy się na 5 pokład obok tirów, zabieramy bagaże i udajemy się do kajut. Prom STENA SPIRIT firmy Stena Line zarejestrowanej na Bahama, ma długość 175,4m, szerokość 30,3m, zanurzenie 6,8m przy wysokości ok 20m na linią wodną. Ładowność 1810 m2 na pokładach 3-4-5-6 + 1300 pasażerów na pokładach 7- 8-9 -10 -11. Na pokładach 9-10 znajdują się restauracje, bary, disco, a na pokładach 11 i 12 pokłady widokowe i usługowe.
O godz 21.00 prom rusza łagodnie do przodu i kieruje się do wyjścia z portu. Większość pasażerów wyległa na pokłady i fotografuje mijane baseny portowe i siebie na tle oddalających się budynków i doków portowych.
O 21.30 powitani zostajemy przez kapitana promu i zaproszeni przez organizatorów na spotkanie informacyjne. Po spotkaniu jedni udają się do restauracji na kolację, inni do Baru Metropolitan na muzykę na żywo lub C-View Baru na imprezę disco, która trwała do późnej nocy. O godz 7.00 w poniedziałek budzi nas fajna muzyczka z radia pokładowego oraz przekazane są informacje praktyczne. Śniadanie szwedzkie w ramach ceny biletu – nie do przejedzenia. O 9.00 dopływamy do terminalu na wyspie Verko, a po śniadaniu wyprowadzamy rowery i ustawiamy się za kolorowymi flagami kierowników tras. Tras wyznaczono aż 6 od 35 km do 125 km. Mimo wcześniejszej deklaracji co do wyboru trasy można było ją zmienić. Najwięcej rowerzystów pojechało na trasę niebieską i zieloną o dł 60 i 75 km. Ja z Krzysztofem wybrałem trasę białą, a to dlatego, że chciałem zwiedzić Karlskronę. Ruszamy na trasę, która wiodła piękną, równą i oznakowaną ścieżką rowerową przez kolejne wysepki Ringo, Vamo i Trosso na której leży Karlskrona. Karlskrona to miasto zbudowane w 1680 r. na 33 skalistych wyspach archipelagu Blekinge przez króla Karola XI, które w ciągu stuleci połączono w jeden organizm. Dziś jest to 1650 pustych lub zamieszkałych wysepek. Nazwa miasta oznacza „koronę króla”, które było chlubą króla i bazą floty królewskiej. Obecnie miasto liczy ok 36 tys mieszkańców. Po drodze zatrzymujemy się w skansenie Wamoparken, w którym zobaczyć można tradycyjne drewniane budownictwo regionu Blekinge w kolorze brązowo-białym. Wjeżdżamy na plac przed Muzeum Marynarki Wojennej zbudowanym na 130 m pomoście. Niestety nie mamy zbyt wiele czasu na zwiedzanie więc kupuję tylko na pamiątkę długopis, biorę naklejki i jedziemy na przystań promową by popłynąć na wyspę Aspo, na której znajduje się twierdza Drottningsskar. Przejażdżka jest darmowa i trwa 25min. Oglądamy starą twierdzę z artylerią brzegową, a w oddali widać XVIIw twierdzę Kungsholmen na wyspie Tjurko zamykającą wraz z twierdzą Drottning-skar tor wodny do Karlskrony. Ze względu na rozkład jazdy promów na rowerach udajemy się w objazd po wyspie. Mijamy kolejne 7 małych wiosek z drewnianymi lub murowanymi domami w kolorach typowych dla tego regionu, ale także innych. Drogi bardzo dobre choć bardzo wąskie. Nieliczni kierowcy z uśmiechem zatrzymują się, pozdrawiają nas i czekają aż wszyscy przejadą. Kiedy u nas będzie taka kultura? A tak nawiasem to w Szwecji rowerzyści mają pierwszeństwo bezwzględne na białych przejściach, a na niebieskich /drogi główne/ samochody, które widząc większą grupę rowerów też się przed nim zatrzymują.
O 14 wsiadamy na prom do Karlskrony i udajemy się na wielki rynek zwany Stortorget z pomnikiem Karola XI.
Obowiązkowe fotki i odwiedzanie kościoła luterańskiego Fryderyka z I poł XVIIIw, dziś arena działalności widowiskowej oraz Św Trójcy z przełomu XVII i XVIIIw zw. niemieckim (zbudowany przez emigrantów niemieckich). Odwiedzamy jeszcze biuro informacji. Zaopatrujemy się w publikacje w języku polskim, naklejki i kupuję kolejny suwenir czyli smycz. Nie jest drogo bo szwedzka korona to 40gr, ale można płacić też w euro. Część uczestników udaje się do słynnej lodziarni Glassiaren na najlepsze w tym rejonie lody, a ja z Krzysztofem zaopatrzeni w plan miasta jedziemy do kościoła Admiralicji z 1685 r największego drewnianego kościoła w Szwecji (pojemność 4000 wiernych). Niestety kościół zamknięty. Oglądamy go tylko z zewnątrz, robimy fotkę z kopią 200–letniej drewnianej figury żebraka Matsa Rosenboma umieszczoną przed kościołem (oryginał jest w kościele). Figura ma wyciągniętą rękę na datki dla biednych i tabliczkę z tekstem pisma św. Datki można wrzucić podnosząc czapkę Rosenboma. Zjeżdżamy w dół ponownie do Muzeum Morskiego. Po drodze oglądamy pomnik Nilsa Holgerssona bohatera „Cudownej podróży” Selmy Lagerlof. Część rowerzystów pojechała na zwiedzanie schronów z okresu zimnej wojny, a my teraz mamy czas na zwiedzanie Muzeum. Niestety tylko pobieżnie. Gdyby obejrzeć dokładnie i z aplikacją w jęz. polskim to trzeba chyba połowy dnia.
Jest już sporo po 15.00 więc pora wracać na prom. Po drodze spotykamy kolegów z innych grup, którzy też wracają albo jeszcze jadą obejrzeć miasto bo ich trasy były w kierunku wschodnim. Przed 17.00 jesteśmy na terminalu i chwilę czekamy na jego otwarcie. Po powrocie do kajuty kąpiel i oczekiwanie na kolację opłaconą wcześniej poza biletem. Wyżerka, że mucha nie siada. Czegoż tam nie było – trzy rodzaje ziemniaków, makarony, ryż, warzywa na zimno i ciepło, mnóstwo sałatek w tym z tzw owoców morza, krewetki, kawior, mięsa (wołowina, cielęcina, kaczki, jesiotry), a na deser kilka rodzajów ciast z ewentualnym oblaniem płynną czekoladą, a do picia herbaty, kawa i bez limitu piwo i wino. Jedynym problemem było tylko to, że jeżeli ktoś wyszedł z tej restauracji bez względu na powód to już nie mógł powrócić. W trakcie kolacji prom rusza w drogę powrotną do Gdyni, a uczestnicy o 21.30 zbierają się w C-View Barze na podsumowaniu Rowerowego potopu AZS i na obejrzenie zdjęć ze wszystkich tras. Po pokazie muzyka na żywo lub impreza disco do godz 1.00. We wtorek 22.05. pobudka przez radio już o godz 6.00 i pakowanie manatków i wyjście na klatki po to by umożliwić obsłudze sprzątnięcie kajut dla oczekujących na prom pasażerów w Gdyni. Oczekiwanie trwało około godziny. Jedni poszli do baru na śniadanie, a reszta jak przysłowiowi Rumuni z bagażami oczekiwali na komunikat, że mogą zejść na pokład do rowerów. O 7.30 dobijamy do nabrzeża i rozpoczyna się rozładunek samochodów, a po nich rowerzystów. O godz 8.30 jesteśmy znów na lądzie. Śniadanie u Anity, pakowanie rowerów do samochodu i odjazd do domu. Po ponad 5 godz jesteśmy w Krotoszynie.
Impreza bardzo udana, przepiękna pogoda, cudowne widoki z morza i lądu, piękne trasy rowerowe i wszech ogarniająca czystość. Do tego uśmiech dla każdego oraz życzliwość, uprzejmość i kompletny brak jakiegokolwiek pośpiechu u Szwedów. I jeszcze jedno ciekawe zjawisko. W 30-tys mieście bardzo niewielki ruch, znikoma ilość mieszkańców jakby wszyscy wyjechali na weekend, ale to przecież był poniedziałek a nie niedziela. Wydawało nam się to trochę dziwne. Do zobaczenia Szwecjo za rok.
Tekst i udostępnienie zdjęć:
Antoni Azgier